Jerzy Gwalbert Sulimirski, zgodnie ze swoim ostatnim życzeniem, chciał spocząć w grobowcu rodzinnym na cmentarzu w Kobylanach, gm. Chorkówka. Uroczystości zgromadziły kilkadziesiąt osób z rodziny Sulimirskich, potomków dawnych dziedziców Kobylan. Na pogrzeb przyjechał między innymi z USA jego brat Karol, który jest jedynym żyjącym członkiem rodziny, który pamięta Dwór Sulimirskich z czasów II wojny światowej.
Uroczystość rozpoczęła się w sobotnie przedpołudnie (7 maja) mszą św. pogrzebową w kościele parafialnym w Kobylanach. Przewodniczył jej dominikanin, o. Marek Pieńkowski z Rzeszowa w asyście proboszcza miejscowej parafii, ks. Roberta Niemczyka.
Urna z prochami Jerzego Sulimirskiego spoczęła w grobowcu Peszyńskich i Sulimirskich na cmentarzu w Kobylanach. W grobowcu tym znajdują się również prochy między innymi Tadeusza Sulimirskiego, który zmarł w Londynie w 1983 roku oraz jego żony Olgi z Łepkowskich zmarłej również w Londynie w 1997 roku.
– Dzisiaj dołączył do nich ich syn: Jerzy Gwalbert Lubicz Sulimirski. Z jego pochówkiem kobylańska historia rodzin Peszyńskich i Sulimirskich zamyka się symboliczną klamrą. Zmarły jest bowiem ostatnim z Sulimirskich i ostatnim bezpośrednim potomkiem dawnych dziedziców Kobylan, pochowanym na tutejszym cmentarzu – powiedziała po uroczystościach pogrzebowych Jolanta van Grieken-Barylanka, która wraz z Dorotą Chilik na początku lutego br. zakupiły Dwór Sulimirskich w Kobylanach.
Dorota Chilik podkreśliła, że spotkanie z rodziną Sulimirskich, z historią tego niezwykłego miejsca było czymś wyjątkowym, a największym zaszczytem była rozmowa z Karolem Sulimirskim, który przyjechał na pogrzeb brata z USA.
– Jego opowieści z czasów, kiedy mieszkał w tym dworze, jeszcze bardziej umacnia nas w dążeniu do ratowania tego ważnego zabytku. Wraz z Jolantą van Grieken-Barylanką zadbamy o to, aby historia rodzin: Sulimirskich, Peszyńskich, Plisowskich czy Kobuzowskich, ale i wcześniejszych dziedziców Kobylan, była w tych murach odnowionego dworu przedstawiona i przekazywana następnym pokoleniom. Bardzo dziękuję za kontakt i zaufanie Oldze Szufa z Sulimirskich, bo dzięki temu mogliśmy dopiąć szczegóły tego historycznego wydarzenia – powiedziała Dorota Chilik.